Przygotowuję się do audycji radiowej na temat Marii Rodziewiczówny. No i cóż, czytam powieści. „Dewajtis”, ‚Szary proch” – obie to powieści litewskie, nawet więcej – żmudzińskie. Bardzo interesujące pod względem społecznym i odniesień geograficznych. Jeśli załatwia się sprawy formalne, czy ktoś potrzebuje prawników – jedzie do Kowna. Jeśli hulanki ale i edukacja – to do Rygi. A zagranica, gdzie można zarobić pieniądze, ale i żyje się między obcymi – to Szczecin. Głębsza edukacja – Paryż. Mnóstwo niedomówień, ze względu na niecenzuralny temat powstania styczniowego. Dla pierwszych czytelników było to czytelne. Powieści Rodziewiczówny dobrze się zestarzały. Niektóre książki starzeją się źle – stają się nieczytelne. Rodziewiczówna zestarzała się dobrze: naiwniutkie schematy fabularne nie są istotne, na plan pierwszy wysuwa się obraz życia. Szlachecki zaścianek, dwór, chłopstwo – takie to istotne, a nikt już nie może o tym ze swego, bezpośredniego doświadczenia wiele powiedzieć. A więc trzeba czerpać z książek.