Gimnazialiści w Sejmie, wycieczka

Autorka: JOANNA, l. 15

Dnia 17 grudnia wybraliśmy się na wycieczkę do Parlamentu. Nie było prosto tam dotrzeć,

nie wszyscy odważyli się z początku przyjść, gdy zegar wybił przepowiadaną godzinę, byli i tacy,

których wyprawa ta najwyraźniej przeraziła za bardzo, aby mogli się w ogóle pojawić. Dłużej nie

czekając na innych, grupa śmiałków wyruszyła niemal biegiem w stronę najbliższej przecznicy.

Czasu nie było wiele, a cel był odległy. Wsiedliśmy, więc do pierwszego przybyłego autobusu.

Podróż nie była łatwa. Balansując przyczepieni do metalowych rur, aby nie upaść, heroicznie

walczyliśmy o resztki powietrza w przepełnionym autobusie. Wysiedliśmy, gdy tylko ujrzeliśmy

trzy krzyże, przepychając się, walcząc o przestrzeń. Z początku nie byliśmy pewni, czy wszystkim

nam się udało, czy aby na pewno nikt nie poległ i czy nie leży teraz gdzieś na podłodze jeżdżącej

zagłady. Szczęśliwie nasze wątpliwości okazały się nieuzasadnione. Ruszyliśmy zwartą grupą do

miejsca, po którym nikt nie spodziewał się niczego dobrego.

Weszliśmy ostrożnie na tereny parlamentarne i po cichu przedostaliśmy się do wejścia

głównego budynku. Niestety była to zasadzka. Otoczyły nas istoty o strojach czarnych niczym

krucze pióra. Byli uzbrojeni i mieli przewagę liczebną – nie mieliśmy szans. Wzięci w niewolę,

musieliśmy oddać wszystką naszą broń: klucze, chusteczki, portfele, telefony, opakowania na

legitymację, a także torby i plecaki. Kazano nam ustawić się pod ścianą. Część z nas straciła już

nadzieję, ale większość snuła jeszcze plany ucieczki. Oprawca postanowił przedstawić nam swoje

niecne plany, a także opowiedzieć o organizacji. My, jak niewolnicy skuci kajdanami, sunęliśmy

powoli po prawej stronie korytarzy, jak nam kazano, by nie udaremniać planów pracujących tam

osób. Podzielili nas na dwie grupy. Ta, w której byłam ja, skierowana została do Sali Sejmowej.

Losów pozostałych nie znam. Zanim jednak doszliśmy do tego ogromnego, jak się miało okazać,

pomieszczenia, okazano nam gabinety sejmowe. Mimo potajemnych prób, nie udało nam się

otworzyć żadnego z nich. W Sali Sejmowej pozwolono nam odpocząć na miękkich i luksusowych

krzesłach przeznaczonych dla prostego ludu, któremu wolno przychodzić na posiedzenia. Była to

jednak kolejna pułapka. Monolog pani w żakiecie niebieskim niczym Morze Północne, ze złotymi

obszyciami i guzikami świecącymi blaskiem swojego rzemiosła, okazał się być na nas

najskuteczniejszą bronią. Mimo ziewania i opadających powiek bohatersko walczyliśmy z niecnym

urokiem Hypnosa, bo jak wiadomo jego bratem jest Tanatos [czyt.: punkty].

Po tej długiej walce przeszliśmy przez Salę Klubową, II co do wielkości w całym

kompleksie i przywiedzieni zostaliśmy przed szklaną klatkę. Zadrżeliśmy na jej widok, obawiając

się uwięzienia, lecz nic się nie stało. W środku znajdowały się laski, najwyraźniej posiadające

wielką moc. Patrzyliśmy na nie regenerując siły przed ostateczną bitwą w Sali Senatorskiej, która

miała nadejść szybciej niż się tego spodziewaliśmy.

Zasiedliśmy raz jeszcze na krzesłach w półokręgu. Tam poinformowani zostaliśmy, abyśmy

zaniechali naszych zamiarów, gdyż jesteśmy obserwowani przez Wielkiego Operatora za

pośrednictwem magicznego zwierciadła na naszych tyłach. Poczuliśmy grozę, która niemal spętała

nam umysły, lecz nie na długo.

Gdy tylko dostrzegliśmy okazję rzuciliśmy się pędem w stronę wyjścia. Udało nam się

sforsować główną bramę, odzyskać naszą broń i uciec. Zdążyliśmy porwać jeszcze zapiski z

planem budynku i listą wszystkich osób najbardziej zamieszanych w sprawę. Spotkaliśmy się z

drugą częścią naszej grupy. Na szczęście wszyscy przeżyli. Wróciliśmy bezpiecznie pod Warusa.